Pięc dni horroru.
15 mężczyzn / ekipa stolarzy, kierowcy, pomocnicy / i jedna kobieta - czyli ja.
Drużyna męska w pełnym składzie...jeden histeryk, jeden furiat, piwosze/ czterech co najmniej/ , lenie i paranoicy - /większosć/ ,a na osłodę jeden pan z manią wielkości.
Aha .Byłabym zapomniała .....I jeszcze dupy wołowe. Z sześć .
No bo jakże tak... Dupy wołowej ani jednej by nie było/? Na 15 chłopa??
Nie może to być.
Takie rzeczy sie tam działy, że nie macie wyobrazenia...Normalna jatka..A to wszystko 380 km od domu na zupełnie obcym , nieznanym terenie i w potwornym stresie.
Trzymalam pion , buforowałam, latałam po piwo...
Z najsłodszym ze swych usmiechów łagodziłam konflikty pomiedzy kierowcami a ekipą stolarzy , gdy ci pierwsi nie tak JAK TRZEBA podstawiali samochody ,a ci drudzy NIE TAK ładowali drewno. Prosiłam i wyjasniałam najspokojniej jak umiem że na takich emocjach, posród wiazanek kwiecistych słów na ch. k i p... niczego nie da sie zbudować....że brnąc w ten konflikt ,przedłużają całą rozbiórkę narażają mnie na spore straty finansowe...
Spedziłam 2 dni i noce w aucie i posród tej hałastry, u kresu wytrzymałosci - myślałam, że właśnie spełniają się moje marzenia- a to przecież musi kosztować...
Byłam bardzo , bardzo spokojna.
Aż w końcu chłopaki przegięli..
Stolarze w piątek po południu oświadczyli ŻE NIE MAJĄ JUZ CZASU I JADĄ/-zostawiając kierowców i mnie w tzw lesie.
I wtedy nie wytrzymałam.
Starym ,dobrze wyćwiczonym tonem - którego ,gdy używałam drzewiej to nawet mój wielki , kudłaty owczarek kaukaski wolał się gdzieś schować-.... wygłosiłam 10 minutowy monolog i zrobiłam panom tzw podsumę , czytaj- zjebkę
Zapadła cisza.
Po godzinie wszystko co trzeba było starannie zapakowane , plandeki na przyczepy i samochody nałożone, a ciężarówki w rządku sparawnie odjechały . Ekipa stolarzy takoż, w uśmiechach i na tzw rauszu.
No i co wy na to?
Jak pragnę zdrowia... małe dzieci normalnie . Jakbym widziała moich synów co to- brykali, brykali aż dostali po klapsie .. A na moje pytanie -czy nie mają do mnie żalu- odpowiadali,, no coś ty mamo, przeciez nam sie należało,,
Tym panom też się widocznie należało...
Następnym razem to ja od zjebki zacznę....
Po całonocnej podróży powrotnej, krętymi drogami - z serca Bieszczad dotarliśmy na Mazowsze . I tu już poszło gładko bo w Zwoli ludzie normalne są / poza wyjątkami- naturalnie./
Dom został rozładowany , bale poukładane i okryte. Spokojnie, szybko i na temat.
Szczerze mówiąc - wygląda to wszystko niczym kompletna, pokryta pleśnią ruina ,ale kiedy zatelefonowałam do koleżanki ,która przestawiała stary dom - powiedziała mi ze to zawsze tak jest. Kupa zmurszałego drewna - a potem cukiereczek
Jestem przerażona...
Kierownik Budowy |
Kierownik budowy debeściak
OdpowiedzUsuńPozdawiam - jolanda
Ale zmagania !
OdpowiedzUsuńPrzeżywałam coś podobnego, w małej skali. Zachowało się zdjęcie jak siedzę na kupie takiego spleśniałego i z podpisem -To miał być m a ł y remont .
Teraz przed Tobą przyjemniejsze etapy. Będziesz widziała jak buduje się dom :)
Czy znasz historię tego domu ?
Ale z Ciebie ZUCH,Beatko!/szkoda że nie do odtworzenia te 10 min "opeeru" -ważne że zadziałało!/
OdpowiedzUsuńKierownik budooowy! -"ja cie nie moge" !jaki piękny!
Nooooo...tydzień niezłych wrażeń:) A swoją drogą moim zdaniem talenty pisarskie też posiadasz:)Jak i wiele innych, które pewnie pokażesz, gdy te kłody zamienią się w rękodzielniczy raj.
OdpowiedzUsuńZ takim kierownikiem pójdzie już z górki:))
Niezmiernie podziwiam Cię Beato.Jak to mówi moja znajoma o takich kobietach "Robot Bartek" Przepraszam jeśli uraziłam, ale umiejętności, jakie posiadasz łącznie z pisarskimi i organizacyjnymi/bo skąd czas na to wszystko/są nieprawdopodobne. Cieszę się, że do szkoły będę miała niedaleko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo siły życzę
Ewa
ps.Taki dom z odzysku jest moim marzeniem, ale męża niekoniecznie.