Żle się zaczęło. Albo zanim się zaczęło- to się skończyło. Otóż pan Tomasz Piórkowski - architekt dostał 28 września ubiegłego roku - zlecenie na zaprojektowanie szkoły. Projektował , projektował i zaprojektować nie mógł. Zaliczkę wziął, na spotkania się umawiał- a projektu jak nie było tak nie było. Czas płynął i jakoś tak z miesiąc temu naprawdę nerwowa się zrobiłam.
Zaczęłam gościa naciskać, a on opowiadał dyrdymały w stylu ,, jeszcze podpis taki ... i jeszcze jeden,, aż w końcu zrozumiałam że pan się ze mną bawi w kotka i myszkę . Teraz inna pani projektuje szkołę a ja straciłam 5 miesięcy przez niekompetentnego , kłamliwego facecika przed którym ostrzegam.
Jednakowoż trochę spraw się popchnęło, np wycinkę drzew do budowy-którą zaordynowałam na przyszły tydzień.Przykro mi będzie je wycinać , ale ja z tych akurat jestem co jeśli wytną to potem dosadzą.
Nawet dosadzą przedtem niż potem, bo wszak dookoła szkoły / której nie ma/ posadziłam jesienią 100 leszczyn i jodły kalifornijskie.
Porobiłam tez ostatnio trochę fajnych zakupów - w tym kilka par cudnych starych drzwi.Bardzo stylowe są i zużyte jak trzeba ,ale nie zanadto.
No i popatrzcie na stare wrzeciona kupione na Allegro. Niektóre jeszcze z nawiniętą, uprzędzioną wełną.
To,, coś ,,zrobione z rozwidlonych gałązek -co jak się nazywa wie nasza Ela - Damroka / a skoro wie niech podpowie/ ,więc to urządzenie służyło podobno do nawijania nań kłębów zgręplowanego runa. Ja się z tym spotkałam pierwszy raz bo w moich stronach tego nie używano.Jednakowoż pomoc naukowa - super.
Dzień dziś mieliśmy naprawdę piękny , wczoraj horror, a od rana - wiosna w pełnym rozkwicie. Miałam przedsmak, zajawkę tego, co mnie niebawem czeka.Trudny to będzie czas- pełen bieganiny i nerwów ,ale zarazem bardzo twórczy i owocny. Termin ostateczny na przeniesienie domu - 15 maja .
Trzymajcie kciuki żeby mi się ilość startów zgadzała z ilością lądowań, bo coś mi się widzi ,że najbardziej pożądaną umiejętnością tej wiosny - będzie zdolność do wyrabiania się na zakrętach.
Drzwi prześliczne, po lekkim odpicowaniu będą stanowić nie lada ozdobę - tylko pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńDrzwi i okienne ramy cudne. A wrzeciona rewelacyjne. To "coś" znam jako mątewki i używam "tego" sama do mącenia, ale i jako kądziel raz widziałam. Pozdrawiam serdecznie i marzę, aby zostać uczennicą w tej szkole
OdpowiedzUsuńA ja już się martwiłam, bo tak dawno nie pisałaś.
OdpowiedzUsuńDrzwi rewelacja.
Oj i ja chciałabym zostać uczennicą w takiej szkole, tylko czy wiek nie będzie przeszkodą?
Pozdrawiam serdecznie
Ależ skąd . Zadnych przeszkód i barier. Wrecz przeciwnie- wiek i to co zwykle sie z nim wiaże - samoswiadomosc- bardzo pożądane. Nie... Wszystko jest ok. Takie duperele jak ten pan mnie z drogi raz obranej nie zawrócą. Będzie tylko spietrzenie , nerwówa i małe opóznienie. Ale zaraz bedzie cos widać. Sciskam Was i lece do Yorku na kurs devore. Pa.
OdpowiedzUsuńDrzwi są super ! Mam nadzieje, że będę mogła poprząść na tych wrzecionach :)
OdpowiedzUsuńTe rozgałęzione, to mątewki.
Udanego kursu!!!!
DREWNO GÓRĄ!!! Cały post drewniany...i jaki wiekowy:)Trzeba będzie mieć oczy naokoło głowy po wejściu do Twojej szkoły, tego jestem pewna na 100%:)
OdpowiedzUsuńWiesz już jaki sznyt dasz tym cudnym drzwiom?
a po naszemu (zza Buga) mątewki nazywano firlejkami i raczej używano w kuchni... a pozostałe wrzeciona - piękne. Ciekawe jak by się na tych egzemplarzach przędło, pewnie lepiej niż na nowym od Kromskich.
OdpowiedzUsuń