Tuż przed świętami Panowie S, przywieżli ze wsi stare , dwustuletnie deski, które pierwotnie stanowiły sufit w Chacie . Grube, piękne, spatynowane jak trzeba, będą teraz podłogą- po stosownej obróbce . Złożone i okryte starannie -czekały od lata na transport do stolarza. Przy przekładaniu do samochodu okazało się, że pod nimi , w jamie- ,bezdomna suczka powiła dwa szczeniaki płci żeńskiej. Malutkie, zaniedbane, okleszczone biedactwa. Dzikie ,nieufne, gryzące potworki - nie bardzo nawet wychudzone... widać matka dbająca była. Niestety suczki nie ma - gdzieś biedna przepadła.
Pojechałam tam natychmiast. Jedno ze szczeniąt trafiło do państwa S, którzy wprawdzie mają już kilka psów ,ale wzięli jeszcze jednego.
Bogu dzięki -są na tym łez padole dobrzy ludzie..
Drugie szczenię zabrałam ja. Najpierw dwa dni trwały próby odłowienia tego -skrajnie dzikiego i nieufnego stwora którego mordka tak pięknie teraz z fałd śpiwora wystaje.
Oto Halina- czyli czwarty już zwierzak na pokładzie.
Od świąt minęło sporo czasu , ale nadal nie ma mowy żeby Mała dała do siebie podejść czy wziąć na ręce. Miesiące bez człowieka zrobiły swoje. Kiedy widzi ,że ktoś z domowników zbliża się do niej -ucieka w panice. Strach jest silniejszy- jak dotąd . Jedyne miejsce gdzie jesteśmy w konfidencji to moje łóżko.
Oto zdjęcie które zatytułowałam,,NIEZBĘDNIK PROJEKTANTA.,, Przedstawia zawartość łózka ,utensylia i towarzystwo .
Tak się teraz pracuje nad nową kolekcją mili państwo.
Do mojego łóżka Halina ma stosunek nabożny. Tu następuje mizianie, wywalanie brzucha do masowania, zaglądanie w oczy, przytulanie i spanie z chrapaniem. To jest miejsce na totalne oswajanie .W łóżku- dzika i nieufna Halina zmienia się w miękką,przeciągającą się pieszczochę - zwaną Serdelem.
Tu się nie boimy, nie uciekamy a wyciągnięte ręce nie są zagrożeniem ,lecz służą do głaskania.
Ale - jeju- jak to małe chrapie...Gdyby to był mój mąż- udusiła bym poduszką.
Popatrzcie jak to jest, że u zwierząt wcale mi to nie przeszkadza,- wręcz ułatwia zasypianie.Tyle że muszę uważać jak się układam ,bo zawsze gdzieś jest Halina.
Z tym moim łóżkiem to w ogóle sprawa jest przedziwna.
Wielkie , rzeżbione ręcznie w ptaki i zakrętasy, z kolumnami i baldachimem -poczęło i wychowało ze mną dwóch synów. Wytrzymało ich choroby , wygłupy i harce. Było świadkiem wzlotów i upadków, tu następowały czułości i zwierzenia a moi chłopcy mogli się wylegiwać , spać i chronić w nim przez długie lata.
Pozwalałam im na to.
Wprawdzie po tym jak mi pewna moja koleżanka zrobiła pranie mózgu -że ,, jak to?? takie stare chłopaki i w łóżku ?z matką? no coś podobnego?/?,,- poszłam do psychologa i zapytałam czy coś żle robię- bo mi intuicja podpowiadała zgoła inaczej.. A pani psycholog odpowiedziała, że jak najbardziej dobrze- bo liczą się intencje. I jeśli moje dzieci znajdują tu bliskość i bezpieczeństwo to niech się tak dzieje dopóki same z łóżka nie pójdą.
I chłopcy w swoim czasie poszli , ale jeszcze lubią się przytknąć , choć na chwilę.
Położyć się w nogach, strategicznie - w zasięgu matczynych rak bo może po główce smyrnie... i opowiedzieć jak było na imprezie z której własnie nad ranem wracają.To nic ,że widno już jest... Matka ma nienormowany czas pracy..Do południa się wyśpi.
Jakiś czas temu mnie zgniewało... to łóżko jest wielkie, ciężkie -oznajmiłam, ze rozbieram . Dekory wmontuję w ściany w Chacie, a tu kupie normalne.. no powiedzmy 130 cm.
Rany Boskie co się działo..
Zapanowało święte oburzenie . Mam absolutnie zakazane myślenie o podobnych breweriach...
Nawet mój maż powiedział ze ,, ON ZABRANIA,,
Przysięgam , że w moim małżeńskim życiu - to był pierwszy wypadek kiedy mąż czegokolwiek zabronił.
Chyba przyjdzie mi uszanować.... w mordę jeża.....
A poza tym gdzieś muszę oswajać mojego nowego psa...
Niunia- też się pięknie małą zajęła. Czasem śpią razem, przytulają się i bawią- bo duża suczka ma dopiero półtora roku. Kiedy widzę Halinę wczepioną swoimi mlecznymi zębami w niuńskie czarne fafle- myślę sobie ,że ,,Stara,, ma nieskończone pokłady cierpliwości. Dobrze wybrałam dużą sukę. Poprosiłam hodowcę o najłagodniejszego psa z miotu i on przyniósł Niunię. Pokochałyśmy się od pierwszego wejrzenia i mimo ,że po chwili pan pokazał pozostałe szczenięta - widziałam już tylko ją. Wprawdzie mój mądry,myślący, subtelny Owczarek Niemiecki - na psa stróżującego się nie bardzo nadaje -bo reprezentuje zerowy poziom agresji, ale za to jest wielkim przyjacielem domu i czułą opiekunką
Psem stróżującym zostanie u nas w domu Halina.- to jest pewne Na każdy szmer, hałas - to małe stworzenie reaguje przerażliwym jazgotem. Będzie klasycznym ,,dzwonkiem,,Na obcych też szczeka przy czym jako ,, obcy ,, są traktowani wszyscy- poza mną. Tak wiec co rano mój syn Stefan jest systematycznie obszczekiwany.
Niestety nie cała rodzina jest zachwycona pojawieniem się nowego domownika....
Brunhilda postanowiła się dobrowolnie internować . Dobre do tego jest każde pudełko czy reklamówka/ o ile jest wystarczająco duża/- byle tylko nie widzieć tego małego potwora...
Jak widać na zdjęciu sytuacja w domu ma się całkiem przyjemnie .. tylko na kanapie miejsca dla mnie brakuje.
I kto tu właściwie jest czyim właścicielem???
Ściskam
Wasza Gaja
PS
Jak już wspomniałam - Halina nazywana jest pieszczotliwie ,, Serdelem,, Ciekawe dlaczego???
Ps 2 -update z ostatniej chwili
Pies jest dziki, pies jest zły...pies ma bardzo ostre kły....
,,SZUKAŁEM TEGO W PARYŻU, SZUKAŁEM W BERLINIE I RZYMIE. A TO ZA OKNEM BYŁO . I MIAŁO POLSKIE IMIĘ,, JULIAN TUWIM
O DOMU
Chata jest stara, bardzo stara. Na jednej z belek stropowych ma wyciosaną datę 1830. Gazety , którymi wyklejone były jej ściany są równie wiekowe.Pieczołowicie zdjęłam to co się dało zdjąć i zrobię z nich kiedyś piękny collage.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
Widoki przecudne 😊 Zwierzaczydła w każdym momencie so tulania i miziania 😊 U mnie też piesio ostatnio awansował w kawałek łoża jak zasypia a później mnie ciężko się zmieścić jak zaśnie snem głębokim 😊 Ale jak takiego tulaka wywalić na jego miejsce 😊 A parówa parówą zostanie 😊 Mój dumnie brzmiący Fidel od dawna jest Niuńkiem chociaż wielkości ogromnej i wyglądu groźnego 😊
OdpowiedzUsuńNiestety kocio Roman do tulaków nie należy i łazi swoimi drogami 😊
Ale gromadka super 😊
Poproszę bardzo utulać wszystkie od cioci Aśki 😊
Przecudowny zwierzyniec, fajne pyśki, masz co miziać :) Przeczytałam tekst z łezką wzruszenia. Bardzo mi się podobał fragment o roli małżeńskiego łoża.
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Piękna historia, wzruszyłam się...
OdpowiedzUsuńPrzekaż czułe głaski dla futrzaków
a Ciebie pozdrawiam serdecznie!
PS. Serdelka jest słodka :)
Historia, faktycznie wzruszajaca i dla mnie zawstydzajaca (ja jednak nie oddalabym zwierzakom moich pieleszy)
OdpowiedzUsuńPoduchy na kanapie sa zachwycajace!!!
A
o lany, lany, lany!!! zalas sie lospuszcze... ale mas fajnie, ale mas uloco!!!
OdpowiedzUsuńJak ślicznie wyglądają Twoje pupilki :) Widać, że duża nie odpuszcza na krok mniejszej ;) Kotek tylko troche smutny, ale niedługo wszystkie razem będą się bawić. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń