Gumiaki vintage/ znaczy second hand w Miastkowie 10 zł/Poważnie. |
Na dodatek w środku serii ulew należało wykopać rów na kabel do elektryczności.
Natychmiast , tu i teraz - gdyż tzw papiery musiały byc podpisane ,żeby przez MIESIĄC mogły sobie spokojnie krązyć. Bo jak tak sobie pokrążą to jest szansa na licznik i prąd w domu.
Na skutek tego nagłego kopania pozbyłam się podjazdu i jednej skarpy, chociaż pan od koparki jest moim ulubionym panem koparkowym i zwykle nie trzeba po nim poprawiać. Tym razem jednak -za chwile trzeba by było wykopywać koparkę, Wiec pan uprzejmie przeprosił i powiedział ,że wróci jak trochę obeschnie. Rozumiem , ale podjazd wygląda paskudnie.
Wody jest tyle ,że można by sadzić ryż. Górne zdjęcie - to w białych gumowcach jest z warzywnika.Zdaje się ze większość warzyw diabli wezmą.
A swoją droga cudne kalosze sobie kupiłam.Co?
U nas na wsi to jest sprzęt podstawowy i mam cztery pary. Bywa tak, że wychodzę w butach, a wracam bez -bo je musiałam w błocie zostawić i trzeba następne zakładać. Te białe są wyjątkowo rasowe. Ach, mój ukochany miastkowski second hand...
Pelargoniom i begoniom z ganku - jakoś te ulewy nie przeszkadzały. Wręcz przeciwnie - nad podziw jędrne.
Kosaćce jakie piękne się pokazały. Nawet nie wiedziałam, że takie mam bo tu w otwockim ogrodzie nie kwitły wcale . Miały za ciemno. Piękny kolor, szary z beżem i fioletowe bródki. Taki zestaw barw jest możliwy tylko u kosaćców.
Peonie tez zakwitły . Cztery krzewy z czterdziestu, ale i tak jest sukces -bo się nie mogłam o kwiaty nigdy doprosić. To bardzo żarłoczna i słońcolubna roślina jest.
Tuż przed deszczami -schody ogrodowe się robiło.Kamienie kładzione bez zaprawy , na samą glinę.Aż dziw że się nie rozpłynęły w czasie ulewy.Glina się trochę wypłukała i trzeba poprawić, ale jakoś się to trzyma.Schodki- to dopiero mały rozbieg przed murkami , kilometrem murków oporowych ,które wzmocnię zaprawą. Po kilku latach i tak cementu nie widać, a nic się nie obsuwa i jest spokój.
No i w końcu dom okna dostanie. Bo są już zrobione , pomalowane i oszklone nawet - że o zamkach , klamkach i zawiasach nie wspomnę.
I tu pragnę pozdrowić serdecznie Chicago i moją Andzię kochaną, co mnie upominała ostatnio ,że nic nie piszę na blogu , a nie pisałam bo mnie cholera na te ulewy i błoto brała
Andzia widzisz -są okna to i firaneczki będą. Te stare można będzie zdjąć bo się już wyłopotały na wietrze, a powiesić nowe.
Startujemy w poniedziałek o 6 rano.
Pełna gotowość.
Uściski
Gaja.
CUdne kalosze :) o proszę :)
OdpowiedzUsuńmniej deszczu zycze a więcej słonka :)
Piękne kwiaty! Co do warzywek, nieco współczuję, bo ja osobiście lubię tak z ogródka podjadać. Miło, że nareszcie do nas napisałaś. Już myślałam, ze skończyłaś!
OdpowiedzUsuńGumiaki wymiatają! A peonie za rok wszystkie zakwitną!
OdpowiedzUsuńrewelacyjny blog, idealny, czytam każdy post :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zazdroszczę chaty!! :)
Klaudia