Tytuł posta zapożyczony z dziecięcej wyliczanki o kominiarzu- bo właśnie kominy ukończyliśmy.
Sporo było przy tym zamieszania- bo kamionka do kanałów dymnych, specjalne wsady do przewodów wentylacyjnych itp itd.A poza tym upał był niemożebny..
Pod dachem krytym czarną papą musiało być majstrowi - Pawłowi S. niezbyt komfortowo, ale się nie skarżył i robota postępowała...
I tak oto zbudował dwa piękne, harmonijne kominy z czerwonej cegły i klinkieru.
A zaraz po kominach pan Krzysztof S.wraz z moim synem zabrali siĘ za oszalowanie i wylewkę schodów od strony łąki
Zmęczyło mnie wspinanie się po skarpach , cementu i żwiru też sporo zostało -no to zalaliśmy. Nawet już wchodziłam po nich raz-bardzo wygodne są. Jutro dostaną balustradę, tralki i poręcz od wiosny czekają na montaż.
Szalenie jestem ciekawa efektu końcowego- bo to oznacza że ganek południowy będzie praktycznie skończony. Uff ,kolejną rzecz z długiej listy można odhaczyć, gdyż płytek żadnych na ganku nie będzie. Po montażu balustrady damy zaprawę samopoziomującą i namaluje się perski dywan/ Z szablonów- oczywiście/
Pośród rozp... budowlanej ,pomiędzy podjeżdzającymi samochodami z materiałami typu cegła pełna, czerwona, klinkier, kamionka, cement ... powstały nawet jakieś dzieło-sztuki..
Oto szaliczek pt ,, Czerwone maki,,Wełna owcza ręcznie przędziona plus czesanka. Filcowane.
I gotoweee... Nawet rusztowania się do twórczych działań przydały -bo było na czym dzieło wysuszyć.
Poza tym piekielna susza jest -co owocuje pożarami w okolicy . Ostatnio straż wyjeżdza po 3 razy dziennie i nawet majster z budowy biegiem leciał -bo on strażak jest.
Widok -gdy za wozem strażackim jedzie kilka samochodów i strażacy w pełnym umundurowaniu na motorach lub czym kto ma -bywa wprawdzie dość zabawny , lecz jest to sytuacja mocno przejmująca lękiem , budząca też wielki podziw i szacunek dla tych mężczyzn , którzy na sygnał włączonej syreny rzucają wszystko- robotę , jedzenie ,rozrywkę czy sen i lecą bo,, tam może człowiek ginie,,/ cytat za majstrem Pawłem/
Siedzieliśmy ostatnio na ganku z moimi synami, piliśmy przedwieczorną herbatkę,Dookoła spokój i cisza ,słychać tylko świerszcze i włączone dojarki , siano pachnie -bo świeżo skoszone...
Sielanka...
Nagle alarm i od włączenia syreny do wyjazdu wozu strażackiego minęło 3 minuty...
Oni - strażacy- robią to bezpłatnie i dobrowolnie ,a jako jedyną zapłatę za trud , stres i narażanie życia mają zasłużone uznanie i szacunek ludzki. I czasem jakąś uroczystość , medal albo puchar. Nasi zdobyli ostatnio na zawodach strażackich dwa puchary.Następnego dnia majster nie przyszedł do pracy -bo mówił ,że go strasznie bolał kręgosłup....Normalnie ruszyć się nie mógł.
Wysoce prawdopodobne.
A po pracy na budowie -rodzinka oddaje się zajęciom typu odpoczynek na hamaczku..
Lub spanie na stole.
Albo kąpiemy się w rzece / myjąc naturalnym mydłem- naturalnie/
Matka-czyli ja, to sobie w ramach odpoczynku może rabatkę opielić/ ktoś w końcu robić to powinien../.
Aha ... i światło podłączyła elektrownia w swej wielkopańskiej , garwolińskiej łaskawości.
UFFF.
NARESZCIE...
Tyle nowości...
Uściski.
Gaja
,,SZUKAŁEM TEGO W PARYŻU, SZUKAŁEM W BERLINIE I RZYMIE. A TO ZA OKNEM BYŁO . I MIAŁO POLSKIE IMIĘ,, JULIAN TUWIM
O DOMU
Chata jest stara, bardzo stara. Na jednej z belek stropowych ma wyciosaną datę 1830. Gazety , którymi wyklejone były jej ściany są równie wiekowe.Pieczołowicie zdjęłam to co się dało zdjąć i zrobię z nich kiedyś piękny collage.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
Witaj! Upały na pewno były dużą
OdpowiedzUsuńą przeszkodą w pracach!Ale jak widać ekipę budowlaną masz rewelacyjną -30 plus w cieniu i dach papą kryty nie zazdroszczę. Szaliczek śliczny- będę się uczyć robić mgiełki takie jak Twoje:)))
Pozdrawiam cieplutko:)
Ależ się dzieje! Jeżdżę służbowo na budowę zupełnie inną i wiele bym dała, żeby to były te klimaty: spokój, fachowość, pewność i uczciwość, jak u Ciebie.
OdpowiedzUsuńMiło popatrzeć...
Ściskam :)
Domek zapowiada się pięknie :-)
OdpowiedzUsuńa szaliczek jak dzieło sztuki. Masz talent!
Pozdrawiam ciepło!
Tryskasz humorem, więc jest dobrze.
OdpowiedzUsuńKibicuję Ci szczerze.
Pozdrawiam z mazurskiej krainy
Domek wygląda świetnie, powiedz mi jak działa wentylacja w takich domkach czy ciąg np w kominie jest dobry? Czy nie trzeba montować tam np jakiś nasad kominowych?
OdpowiedzUsuńCiąg w kominach- rewelacyjny a nasad nie montowałam głównie z tego wzgledu ze paskudne . I obyło się bez.
OdpowiedzUsuń