Ksiazeczkę nowa kupiłam. Tak .... jestem uzalezniona... Znowu pryzma się w bibliotece na podłodze zrobiła ... nie ma gdzie połozyc nowych ksiązkowych zakupów i na nastepny regał tez juz miejsca nie znajdę
Ale spokojnie - część wszak przeniosę do chaty... zwłaszcza te o filcu, hafcie i wszelkim rękodziele będzie się Wam po skończonych zajęciach miło oglądało....
PERFECT ENGLISH COTTAGE- ROS BYAM SHAW z przepięknymi zdjęciami JAN BALDWIN wyczerpująco omawia temat wnętrz angielskich chałup - romantycznych , gotyckich i glamour, prostych, z artystycznym zacięciem i barokowych. Jest coś poza tym w tej ksiazce takiego , ze się jej nie chce z rąk wypuszczac i ostatni tydzien spędziłam praktycznie z nosem pomiedzy jej kartkami. Dostarczyła mi wielu cennych inspiracji , pokazała jak chroniąc starą substancje domu ,jego i SWOJĄ historię - można szlachetnie i pieknie mieszkać. Rzecz to niesłychana - u nas- żeby zyć w domu ze starymi , może wielosetletnymi spękanymi tynkami, więzbą dachową z ręcznym zaciosem .
Gdzie nie wszystko jest wyszlifowane na glanc ... i na grubo gładz gipsowa i akryl
Czasem w czasie podrózy przez Anglię zdarza mi sie zatrzymać i zrobić parę zdjec. Uwielbiam te ich stare chalupy- gdzie kazdy kamień , okno jest potraktowane z uwagą , z miłoscią i nie zostało wymieniane na obskurny plastik - tylko dlatego ze miało sto lat .Wrecz przeciwnie ... normą są domy 300- 400 - letnie , ciagle zamieszkałe. A u nas ? Chałupy? Albo obić sajdingiem i udawać ze tak jest pieknie , albo w skansenach.
Rzadko .. niezwykle zdarza sie taka np ,, Chata Magoda ,, i jej wspaniali mieszkańcy - Jagoda i Maciek / nie nie znamy się osobiscie , to nie jest krypto-reklama/którzy z miłością , wrazliwością starannością restaurują starą substancję- przywracajac ją na nowo do życia.
A poza tym kupiłam lalkę. Obserwowałam ją już od dłuższego czasu... Leżała samotnie w graciarni- jakby czekając na mnie. Sprzedawca twierdził ze pochodzi z lat 30 tych.... i nic nie wiedział o jej historii . Jest mocno uszkodzona. trzeba naprawić i starannie ubrać . Od dawna zbieram koronki - wiec nie będzie problemu z dziecinnym ubrankiem... Taaak... historia zatoczyła kolo ... przecież zaczynałam od ubranek dla lalek
,,SZUKAŁEM TEGO W PARYŻU, SZUKAŁEM W BERLINIE I RZYMIE. A TO ZA OKNEM BYŁO . I MIAŁO POLSKIE IMIĘ,, JULIAN TUWIM
O DOMU
Chata jest stara, bardzo stara. Na jednej z belek stropowych ma wyciosaną datę 1830. Gazety , którymi wyklejone były jej ściany są równie wiekowe.Pieczołowicie zdjęłam to co się dało zdjąć i zrobię z nich kiedyś piękny collage.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
Blisko dwustuletnia willa stojąca wcześniej u podnóża Bieszczad, została na nowo posadowiona na kawałku ziemi bardzo bliskiej mojemu sercu - otrzymanym w spadku po tej gałęzi rodziny z którą się szczególnie utożsamiam ,a zasady i tradycje w niej panujące stały się w większości moimi tradycjami.
Ziemia ta w której spędziłam dzieciństwo ,jest miejscem , które mnie wychowało i ukształtowało moją artystyczną wrażliwość, gdzie nadal mogę oddychać pełna piersią , jestem u siebie W DOMU i swoja.
Tutaj... mimo, że mam własne nazwisko , odniosłam znaczące sukcesy zawodowe i mam blisko 25 letni artystyczny dorobek - tutaj jestem nadal ,, Beatą od Rogalskich,, . W słowach tych zawiera się datowana od 1780 roku historia i nieposzlakowana opinia mojej rodziny. Jestem z tego dumna i nie ma dla mnie większego komplementu .
Dom stał w Krośnie do lata 2012 - kiedy go kupiłam, rozebrałam i przeniosłam w okolice Garwolina- realizując swoje marzenia o posiadaniu starego, . drewnianego domu, miejscu do własnej pracy twórczej, o szkole rękodzieła i przestrzeni gdzie będę mogła wyeksponować latami zbierane tkaniny, ubiory i inne kobiece utensylia , gdzie da się z tym wszystkim pięknie i spokojnie żyć.
Budowa a raczej odbudowa- trwa i będzie jeszcze długo trwać- bo nie chcę niczego robić pochopnie , mam zamiar starannie wykonać wszystkie etapy a w starym ,drewnianym domu nie da się niczego przyspieszyć.
Idea tej budowy jest taka ,żeby to co się da- było oryginalne , z epoki, ale też drugiej ręki, z recyclingu i używane.
Mam więc pewien ambitny dość program, bo dom ma blisko 400 mkw powierzchni ...
Blog jest poświęcony zmaganiom z w/w materią, ale też mówi o mojej dumie i radości jaką odczuwam uczestnicząc w odtwarzaniu maluśkiego kawałka naszego , mojego, polskiego dziedzictwa- który jest mi dany... Zapraszam.
Ależ mnie rozkleiłaś tym blogiem. Najbardziej dotknęłaś mojej duszy tą laleczką no i pierwszym postem. Mój dom rodzinny na wsi był mus sprzedać po śmierci Taty.Wydawało mi się, że mimo sentymentu, temat zakończony, poza tymi pięknymi chwilami, kiedy moje córy (mieszczuszki od urodzenia) wspominają smak mleka prosto od krowy (nawet z pianką),wakacyjne poranki, takie prosto z łóżka na słoneczne schody, żeby przywitać się z kotkami i pieskiem ( pamiętają ich imiona sprzed 15 lat), spanie na sianie, żniwa....książkę można napisać o tych wspomnieniach. Moich wspomnień jest więcej. Nie było aż tak błogo, ale im dalej w wiek, tym bardziej ckni mi się do tych miejsc.Dobrze, że to tylko kilkanaście kilometrów od mojego obecnego domu. Dość może na dziś. Bardzo dziękuję Ci, Beatko, za ten blog. Niektóre zdania jakbym sama pisała. Niesamowite.
OdpowiedzUsuńMocno Cię pozdrawiam!
Też mam takie myśli - ludzie nie doceniają piękna starych domostw. W Polsce jest tyle pięknych ale zaniedbanych i zdewastowanych miejsc, aż serce się kroi...
OdpowiedzUsuńO matko! Zaniemówiłam ze szczęścia!
OdpowiedzUsuńOd dawna cicho podziwiam to co robisz, łykam wszystko! Jesteś dla mnie niedościgłym wzorem!
A tu wzmianka o nas...
My to małe pikusie jesteśmy przy Twym talencie, wyobraźni i fantazji. Tym bardziej te kilka słów - no nie mam słów!:)
Pozdrawiam najserdeczniej, wzruszona do głębi!
Jagodo Kochana- Ty ,, mały WIELKI Pikusiu,, i Niezmordowany Pracusiu. Wielka popularnosc Twojego cudnego bloga swiadczy o tym jak potrzebna ludziom jest ta nieziemska atmosfera jaką z Mackiem u siebie tworzycie i ciepło - złota energia , która od Ciebie / Was płynie. Ja też czesto w mroczne wieczory grzeję się w jej blasku .Serdecznosci - powodzenia i dziekuje
OdpowiedzUsuń- Gaja.
Są takie rzeczy, które czekają na nas, niezależnie od tego ile czasu by nam zajęło nabycie ich, tak jak Twoja lalka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.